Maść ratująca… pupę!

99% produktów, które polecamy na zajęciach Szkoły Taty i Mamy to rzeczy, z którymi pracujemy na co dzień lub takie, które przetestowałyśmy na sobie lub swoich bliskich. I dzisiaj zapraszam Was na relację z testów Ochronnego kremu pod pieluszkę firmy Motherlove. Ale zacznijmy od tego skąd w ogóle dowiedziałyśmy się o tej firmie. Obserwujemy profil rewelacyjnego Kwartalnika Laktacyjnego i właśnie tam pojawił się post, że dla pierwszych osób, które się zgłoszą zostaną wysłane produkty do testów. No to siup szybko napisałam maila i już 🙂 Udało się!

Chętnie wysłałam zgłoszenie, ponieważ zachwycił mnie naturalny i krótki skład. Dodatkowo właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybicze oraz to, że jest przyjazna pieluszkom wielorazowym.

Nic nie dzieje się bez przyczyny, a ja wierzę w przeznaczenie. Po wielu poszukiwaniach idealnej maści, w końcu nam się udało. Moim modelem był mój syn zmagający się z Atopowym Zapaleniem Skóry i Łojotokowym Zapalaniem Skóry w zależności od fragmentu ciała. Kiedy każda zmiana pieluchy, kończy się płaczem, rozdrapaną do krwi swędzącą skórą szuka się i próbuje wszystkiego by tylko ukoić dolegliwości. Przerobiłam standardowe maści dostępne na rynku, naturalne metody, aż w końcu trafiliśmy do alergologa, gdzie otrzymałam receptę na maść ze sterydami. Dla mnie to była ostateczność i broniłam się rękami i nogami. Każdy wie jak działają sterydy, szybki efekt, ale po odstawieniu często nawrót ze zdwojoną mocą. Dlatego nim wykupiłam receptę pokusiłam się o tą maść z Motherlove.

Jak testy to testy. Przed pierwszym użyciem zrobiłam fotografię okolic pieluszkowych syna – całe czerwone spojenie łonowe, skóra napięta, sucha, pękająca jakby wężowa. Świecąca i śliska. Zmiana pieluszki, smarowanie nową maścią. Kolejna zmiana pieluszki – już widoczna delikatna poprawa, ale… nadal sceptyczne podejście, nie wierzyłam czy to na pewno efekt maści. Kolejna zmiana pieluchy i znaczna poprawa… Po jednym dniu stosowania maści okolice pieluszkowe nie do poznania! Udokumentowane na zdjęciach (nie zamieszczę ich tu, ale jakby ktoś bardzo chciał zapraszamy do kontaktu). To było niesamowite.

Czerwone plamy zbladły, później zniknęły na dobre. Skóra stała się elastyczna, nawilżona, miękka i… prawie normalna! A taka nie była od 4 miesięcy. Świąd ustąpił i płacz przy zmianie pieluszki również.

Co czuł mój syn to można się domyśleć, a co czułam ja? Ulgę, radość, niedowierzanie i wzruszenie. Tak wzruszenie, bo w końcu znalazłam maść przyjazną skórze młodego, a przy okazji z bezpiecznym, zdrowym składem. To wielkie szczęście móc dalej kroczyć ścieżką zgodną z naturą! A pieluszki wielorazowe  – nie zatkane, chłoną prawidłowo, maść nie zostawiła na nich ani śladu.

Krem warty każdej wydanej złotówki!

PS. Dla naszych kursantów w 10% zniżki!!

Pisałam to ja – Weronika Dryja, prezeska 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

5

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.